A u nas w Polsce, czyli czego nie mówić Anglikowi

Pamiętacie artykuł w którym pisałem, że w Anglii jest inaczej? Słowo „inaczej” ma kluczowe znaczenie także i w tym wpisie. Dlaczego? Dlatego, że niewiele jest lepszych sposobów żeby wyprowadzić Anglika, Brytyjczyka z równowagi jak tekst w stylu „a u nas to jest inaczej”…

Zanim na dobre się rozpiszę i wzbudzę kontrowersje, już na wstępie zaznaczam: nie ma żadnego problemu, żebyśmy naszym brytyjskim znajomym opowiadali, jak jest w Polsce. Anglicy, jak każdy inny naród są ciekawi świata, dużo podróżują, lubią poznawać nowe miejsca, czytać o nich i słuchać. Możemy spędzić wiele godzin na rozmowach o kraju nad Wisłą, opowiadać o lokalnych zwyczajach, prawach, pogodzie itp. I gwarantuje, że nikt się na nas nie obrazi. Gdzie zatem tkwi diabeł? Jak zawsze w szczegółach!

Brytyjczycy kochają swój kraj, swoje państwo, swoją kulturę i tożsamość. Są dumni ze swojej często wielowiekowej tradycji, sposobu bycia i pomysłu na życie. Mają swoje większe i mniejsze zwyczaje o czym już wielokrotnie pisałem. Mają też swoje małe dziwactwa, a właściwie „punkty zapalne” których lepiej nie ruszać. Jednym z nich jest stawianie w kontrze do ich zwyczajów czy praw, odpowiedniki z innych państw. Mówiąc prościej: jeśli Anglik na widok lekko prószącego śniegu (co zwłaszcza na południu jest rzadkością) wykrzyknie „o zima!”, nie ma najmniejszej ochoty usłyszeć: „eee co to za zima, u nas w Polsce teraz to z pół metra śniegu leży”. Mimo naszych dobrych intencji, może to odebrać za swego rodzaju atak. Zrozumie, że „jego” zima nie jest „prawdziwa” czyli… jest gorsza! Jeśli o tym samym półmetrowym śniegu opowiemy mu w trakcie rozmowy przy kominku omawiając zimy w poszczególnych zakątkach świata, posłucha z ciekawością. Tu jest ta mała różnica.

Dziwi nas, że w UK jeździ się lewą stroną prawda? Kogo by nie dziwiło. A Brytyjczyków nie dziwi. Wprost przeciwnie, uważają że to oni jeżdżą po tej właściwej stronie, a reszta Europy się myli. I znów: jeśli zwyczajnie rozmawiamy o samochodach i podróżach, nikt się nie obrazi za to, ze wspomnimy o ruchu prawostronnym. Ale stwierdzenie w stylu „jeździcie po złej stronie” będzie co najmniej nie na miejscu!
Takich sytuacji, w których aż chciało by się wykrzyknąć „a u nas, a w Polsce, a w pozostałej części Europy…” jest wiele. I za każdym razem warto ugryźć się w język. Jeśli porównywać nasze kraje, to tylko w trakcie rozmowy, gdy wiemy że nasz rozmówca sobie tego życzy.

Wyobraźmy sobie, że przyjmujemy gości w domu. A goście komentują, że u nich to inne dywany, inne meble, a u nich to się inne potrawy podaje, inne napoje serwuje. A oni to inaczej pomalowali ściany. Czy nie brzmi to, jak nieudolnie zakamuflowana krytyka? Nawet jeśli goście nie mają niczego złego na myśli, my czujemy się urażeni. W kontaktach z Brytyjczykami jest analogicznie. Nie mamy niczego złego na myśli, a rozmówca poczuje niesmak.

Podobnie sytuacja wygląda w przypadku osobistych odczuć. Brytyjczyk (w sumie to każdy człowiek) ma do nich prawo i basta. Nawet jeśli się myli, jeśli nie ma racji!  Przykład? Proszę bardzo. Wróćmy znów do pogody (to naprawdę najlepszy sposób na zobrazowanie brytyjskiej mentalności). Wyobraźcie sobie, że jest piękny majowy dzień, słońce przyjemnie świeci, wieje lekki wiaterek, temperatura oscyluje wokół 20 stopni Celsjusza, siedzicie na ławeczce i przysiada się do Was Anglik. Żeby zagaić stwierdza że trochę dzisiaj chłodno. Wy zdziwieni bo przecież taka piękna pogoda, odpowiadacie, że jakie chłodno, przecież ciepło. I zapalnik właśnie zadziałał! Owszem! Wam jest ciepło, ale jemu nie. Ma do tego prawo i nie wolno go naruszać. Choćby to było śmieszne, nienaturalne czy zwyczajnie dziwne należy grzecznie odpowiedzieć, że „owszem, chociaż mi osobiście jest ciepło”.

Nie ma oczywiście jednej recepty na wszystko, nie ma „rozmówek” które można zastosować w każdej sytuacji, nie mniej jednak warto zawsze kierować się zdrowym rozsądkiem i kulturą. Dla bezpieczeństwa warto czasami być aż za bardzo kulturalnym. Gdyż „za bardzo” w naszym, polskim znaczeniu, może okazać się „w sam raz” dla Brytyjczyka.

Michał
Założyciel i administrator bloga Ponglish.eu. Na co dzień mieszka i pracuje w Anglii. Borykał się z problemami które sam teraz opisuje na tej stronie. Zadawał w internecie pytania, na które dziś udziela odpowiedzi.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*