Nadeszła pora na trzecią, ostatnią już część relacji z mojego zwiedzania Londynu. Żywię nadzieję, że ta część również przypadnie Wam, drodzy czytelnicy, do gustu. Nie przedłużając zapraszam na trzecie spotkanie ze stolicą Wielkiej Brytanii.
Londyn, piątek 26.07 – dzień trzeci – ostatni.
Trzeci , a zarazem ostatni dzień mojego pobytu rozpocząłem od miejsca, które śmiało można nazwać „wisienką na torcie” całego zwiedzania. Zwiedzanie Reprezentacyjnych Komnat Pałacu Buckingham było fantastycznym ukoronowaniem mojej wizyty w Londynie. Ze względu na to, że jest to rezydencja samej Królowej podczas wycieczki zabronione jest robienie zdjęć czy nagrywanie filmów. Jakkolwiek wszystko, co widziałem zostanie w mojej pamięci na długie lata. Wszak niecodziennie ma się możliwość oglądać królewskie pokoje użytkowane na co dzień przez aktualnie panującego władcę. Zwiedzając Pałac Buckingham od samego początku towarzyszyło mi uczucie wielkiego podziwu i zachwytu. Mój mózg nie nadążał za moimi oczami. Każda kolejna komnata piękniejsza od poprzedniej. Wszędzie pełno wspaniałych skąpanych w złocie zdobień. Majestat i potęga Królowej w najwytworniejszym wydaniu. Wystrój Pałacu oraz panująca w nim podniosła atmosfera sprawiały, że automatycznie zniżałem swój głos do niemalże szeptu. Co ciekawe wnętrza Pałacu mimo swojego przepychu nie przytłaczały mnie, lecz wręcz przeciwnie, sprawiały wrażenie bardzo lekkich. Wytworność połączona z elegancją w każdym calu. Nawet nie wiem jak szybko zleciał mi tam czas. To była naprawdę ogromna przyjemność.
Po emocjach związanych ze zwiedzaniem części rezydencji obecnie panującej Królowej postanowiłem ze względów czasowych zmienić swoje plany i zamiast do Opactwa Westminster, udałem się do Muzeum Historii Naturalnej (Natural History Museum), w którym największe wrażenie na mnie zrobiła galeria dinozaurów. Pierwszy raz w życiu na własne oczy widziałem szkielety tych wielkich prehistorycznych zwierząt zamieszkujących kiedyś naszą planetę. Całą galerię oglądałem z szeroko otwartymi ustami, na których zastygło jedno wielkie „Woooooooow”. Wstęp do muzeum jest bezpłatny (Co jest rzadkością w UK), więc tym bardziej warto skorzystać i odwiedzić je.
Po wyjściu z muzeum i zaspokojeniu swojego głodu wróciłem na ulicę Oxford Street, na której byłem w pierwszym dniu i kupiłem pamiątki, a wśród nich misia Paddingtona, za którym przejechałem i przeszedłem spory kawałek Londynu, a wszystko przez własną niewiedzę. Chciałem kupić średniej wielkości misia Paddingtona z walizką, ale wszędzie były tylko duże. W końcu w sklepie Paddington na dworcu kolejowym Paddington dowiedziałem się, że misie z walizką są produkowane tylko w jednym, dużym rozmiarze. Zdecydowałem się na misia w średnim rozmiarze i bez walizki, ale za to w czerwonych kaloszkach. Następnie udałem się do hotelu. Wieczorem spakowałem swój bagaż, przygotowując się do wyjazdu.
Tym akcentem, kochani czytelnicy, kończę moją relację z wizyty w Londynie. Przede mną jak i przed Wami niewielkie podsumowanie tych trzech dni, w którym dowiecie się: co myślę o Londynie, co jeszcze chciałbym zobaczyć i czy było warto odwiedzić to miasto oraz parę innych spostrzeżeń. Dziękuję za to, że jesteście i czytacie. Dzięki temu, aż chce się pisać. Do zobaczenia już wkrótce!!!
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis