Ponglish podbija Londyn: „Jak tu cuchnie” – Londyn dzień 1

Szczęśliwie od wtorku jestem już w UK, a od środy w Londynie. Powiedzieć, że pogoda na wyspach dopisuje to jakby nic nie powiedzieć. Może uwierzycie, a może nie, ale temperatura w Zjednoczonym Królestwie praktycznie przez cały dzień nie spada poniżej 30 stopni Celsjusza i choć żar leje się z nieba sprawiając, że człowiek wie już jak czuje się grillowana karkówka, to nie powstrzymało mnie to przed podróżą do Londynu. W zapowiedzi mogliście przeczytać, drodzy czytelnicy, że przygotowałem dla Was coś bardzo osobistego. Zapraszam Was na moją osobistą krótką relację z każdego dnia mojego pobytu w Londynie. Zanim jednak opowiem Wam o dzisiejszym dniu mam dla Was jedną informację. Otóż wszystkie artykuły z mojego pobytu będą pojawiać się na ponglishu dopiero dzień później. Wynika to z organizacji mojego dnia. Mam jednak nadzieję, że ta drobna niedogodność nie będzie stanowiła dla Was dużego problemu. Nie przedłużając zapraszam na relację z mojego pierwszego dnia w stolicy Wielkiej Brytanii!

Londyn, środa 24.07 – dzień pierwszy.

O godzinie 09:35 ze stacji kolejowej w Arlesey wyruszyłem do Londynu. Z ciekawością podziwiałem widoki za oknem. Mój pierwszy raz w UK plus świadomość, że swój pobyt w Londynie zacznę od wizyty w „świątyni futbolu” jaką jest niewątpliwie Wembley Stadium. Nie mogłem zacząć lepiej. Gdy wysiadłem na stacji metra St. Pancras moje pierwsze słowa brzmiały: „ Jak tu cuchnie.”

O godzinie 12:30 czasu lokalnego rozpocząłem bardzo ekscytującą wycieczkę po stadionie. Jako, że była to wycieczka VIP Tour widziałem wiele miejsc niedostępnych na co dzień dla zwykłych ludzi. Były to między innymi: szatnie dla zawodników i sędziów, trybuna honorowa z wyłączonymi miejscami dla króla i królowej, płyta stadionu czy też tzw. tunel czyli miejsce którym zawodnicy wychodzą na murawę stadionu. Wembley zrobiło na mnie przeogromne wrażenie i niejednokrotnie brakowało mi słów, by wyrazić to co czułem. Ekscytacja połączona z niedowierzaniem, że byłem na jednym z najsłynniejszych stadionów świata towarzyszyła mi jeszcze długo po opuszczeniu stadionu.

Bardzo miłym akcentem podczas wycieczki było zdjęcie z repliką pucharu FA Cup oraz drobny upominek od pracowników stadionu. Czy wiedzieliście drodzy czytelnicy, że żadne trofeum jakiegokolwiek pucharu, którego mecz finałowy odbywa się na Wembley nigdy nie opuszcza stadionu tylko zawsze jest tam przechowywane?

Po wizycie na Wembley udałem się do hotelu, gdzie po dopełnieniu formalności z noclegiem zostawiłem swój bagaż, a następnie odwiedziłem takie miejsca jak: Oxford street, China Town, Trafalgar Square i Picadilly. Każde z tych miejsc ma swój niepowtarzalny klimat i robi ogromne wrażenie jak np. Kolumna Nelsona na Trafalgar Square. Późnym wieczorem zmęczony, ale głodny dalszych wrażeń wróciłem do hotelu.

                                                      

Londyn pomimo wszechobecnego tłumu, potwornego hałasu i dość często odczuwalnego zapachu „zioła” nie zniechęcił mnie, a wręcz zachęcił do dalszego zwiedzania. Tak więc drodzy czytelnicy życzę Wam przyjemnej lektury i proszę wyraźcie swoją opinię odnośnie mojej relacji z pobytu w Londynie, lub podzielcie się swoimi doświadczeniami z Londynu jeśli kiedykolwiek byliście w tym mieście, w komentarzach pod tym artykułem. Ja tymczasem pakuję swój plecak, zabieram aparat i kamerę i ruszam dalej, by odkrywać kolejne uroki stolicy Wielkiej Brytanii.

Marcin
Przedstawiciel młodej emigracji jednak nie w UK a... na Islandii! Wielka Brytania leży jednak w kręgu jego zainteresowań zwłaszcza wszelkie aspekty kulturalne i historyczne. Autor cyklu "Ikony Wielkiej Brytanii".

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*