31 lipca około godziny dwudziestej, koła potężnego Airbusa A320 oderwały się od pasa startowego lotniska w Luton kończąc tym samym mój pobyt w Wielkiej Brytanii. Niniejszy tekst został napisany podczas lotu. Zapraszam Was, drodzy czytelnicy na podsumowanie mojego pobytu zarówno w Londynie jak i w Wielkiej Brytanii.
Lotnisko w Luton, środa 31.07 – Londyn i Wielka Brytania – Podsumowanie.
Podróż do Wielkiej Brytanii od zawsze była moim marzeniem, które teraz się spełniło. Do UK przyjechałem bez żadnego nastawiania się na to jak będzie. Starałem się każdego dnia chłonąć tak dużo Wielkiej Brytanii jak to tylko możliwe. Pobyt w Londynie obfitował w wiele pozytywnych emocji, wśród których dominowały przede wszystkim: ekscytacja, zachwyt i niedowierzanie. W trzy dni byłem i widziałem tak wiele miejsc, że wciąż trudno mi to ogarnąć moim umysłem. Samo miasto (Wbrew wielu opiniom, które słyszałem o tym mieście) nie sprawiło, że już nigdy do niego nie wrócę; wręcz przeciwnie, wrócę i to najszybciej jak to tylko będzie możliwe żeby zobaczyć jeszcze to czego nie udało mi się zobaczyć teraz. Londyn zaciekawił mnie od pierwszej minuty w nim spędzonej i już mam nawet listę kolejnych miejsc w tym mieście, które z pewnością odwiedzę. Trudno jest oddać słowami atmosferę stolicy Wielkiej Brytanii, w której przeszłość miesza się z teraźniejszością, a na zatłoczonych ulicach unosi się duch Anglii wiktoriańskiej. Londyn jest na tyle różnorodny, że bez większego problemu każdy znajdzie coś dla siebie. Osobiście bardzo dobrze się tam czułem. Jeśli chcemy mieć radość z pobytu w Londynie wystarczy wsłuchać się mocno w głos historii tego miasta, który w zgiełku codzienności wydaje się być zaledwie szeptem, ale szeptem, który warto usłyszeć. Jednak Anglia to nie sam Londyn i mimo, że udało mi się zwiedzić stolicę, a także odwiedzić znajomych w Eastbourne, to wciąż za mało abym mógł wyrazić w pełni swoje zdanie na temat tego kraju. Chętnie zato podzielę się z Wami moimi pierwszymi wrażeniami, z tego zakątka świata.
Muszę zacząć od tego, że przez pierwsze dni niemogłem uwierzyć, że byłem w Wielkiej Brytanii. Z czasem to niedowierzanie zmalało, ale nie minęło. Później, aż do samego końca pobytu niemogłem przyzwyczaić się do ruchu lewostronnego i widoku kierowców siedzących z prawej strony samochodów. Było to dla mnie coś zupełnie nowego. Zakupy i ceny, że o brytyjskim bilonie nie wspomnę, to następna rzecz, którą ciężko mi było ogarnąć. Chyba najgorzej było właśnie z monetami. Różne kształty i wielkość. Jeszcze jeden minus to kultura brytyjskich kierowców, którzy absolutnie nie zwracają uwagi na pieszych i gdy np. jesteśmy zmuszeni wracać pieszo do domu w mocną ulewę, to możemy dość szybko i łatwo zostać ochlapani przez mijający nas samochód. Mnie to na szczęście nie spotkało,ale było blisko.
Żebyście, drodzy czytelnicy, jednak nie pomyśleli, że w Wielkiej Brytanii jest aż tak źle, to teraz trochę pozytywów. Podczas mojego pobytu w UK na duży plus zaskoczyła mnie kultura podróży komunikacją miejską taką jak metro czy pociągi. Szczególnie pod wrażeniem byłem, gdy korzystałem z metra. W metrze, ale też w innych środkach transportu publicznego, panuje zasada, że pierwszeństwo mają wysiadający. Następną zasadą jest zasada, którą nazwałem „zasada keep right”. Zasada ta obowiązuje podczas korzystania z ruchomych schodów w metrze. Chodzi w niej o to, że wchodząc na ruchome schody stajemy zawsze po prawej stronie stopnia zostawiając wolną lewą stronę dla tych, którym się bardziej spieszy i nie chcą czekać, aż zjadą na dół, lub wyjadą na górę. Kolejnym ciekawym rozwiązaniem są kosze na śmieci. Są to po prostu duże, przezroczyste worki zamontowane na stojakach. Proste, a jednocześnie bardzo wygodne. Bramki na niektórych stacjach kolejowych (Nie mylić z bramkami na stacjach metra!). Osobiście mam mieszane odczucia, co do tego pomysłu. Z jednej strony perony nie są zatłoczone, ale z drugiej strony niema możliwości, by pożegnać się z bliskimi machając im z peronu. Niby pozytywne rozwiązanie z tłokiem na peronie, ale nie do końca.
Ostatnia rzecz, o jakiej chcę powiedzieć to tak bardzo krytykowane angielskie jedzenie. Pewnie zaskocze wielu z Was, ale nie mogę powiedzieć, że angielskie jedzenie jest złe. Mnie smakowało. Jadłem: full english breakfast, piklowaną cebulę i marmite. Było bardzo dobre. Żałuję tylko, że nie miałem okazji skosztować słynnych jajek w occie. No cóż, spróbuję następnym razem. Angielski chleb tostowy, chociaż przed wsadzeniem do tostera był gumowaty, również mi smakował. Ja wychodzę z założenia, że chleba jaki by on nie był nie należy krytykować. Właściwie żadnego jedzenia, ale chleba szczególnie.
Reasumując. Wielka Brytania jest bardzo ciekawym krajem z wieloma miejscami, które warto zobaczyć. Myślę, że jest to idealne miejsce, dla tych którzy kochają aktywny wypoczynek, nie boją się długich wędrówek, ciążącego plecaka i odcisków na stopach. Czy jest to kraj, w którym mógłbym żyć? Nieumiem udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Widziałem zbyt mało, by ze stuprocentową pewnością powiedzieć tak lub nie. Wiem jednak jedno; na pewno wrócę jeszcze do Wielkiej Brytanii, by jeszcze bardziej poznać ten kraj. Chciałbym jeszcze zwiedzić te miejsca w Londynie, których nie widziałem teraz jak również wybrać się na Old Trafford i stadion Manchesteru United. Oprócz tego chciałbym pojechać do Szkocji nad słynne jezioro Loch Ness, zajrzeć do Kornwalii i Lasu Sherwood i oczywiście zobaczyć Stonehenge. Wam również, drodzy czytelnicy, gorąco polecam byście odwiedzili Wielką Brytanię jeśli będziecie mieć okazję.
Tym oto podsumowaniem kończę cykl „Ponglish podbija Londyn”. To był bardzo pozytywny, pełen wrażeń czas. Pamiętajcie nasi wierni czytelnicy, że to podsumowanie jak i cały cykl, to moje, bardzo subiektywne i osobiste spojrzenie na Londyn i Wielką Brytanię i nie ze wszystkim musicie się zgadzać. Jak zawsze sekcja komentarzy jest dla Was dostępna, w której możecie podzielić się swoimi spostrzeżeniami, przemyśleniami, do czego gorąco zachęcam. Do zobaczenie na pewno jesienią, a może wcześniej jeśli tylko będzie taka okazja.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis