Pamiętacie artykuł o angielskich pubach. Cóż, przyznam się bez bicia, że nie jest kompletny. Nie dla tego, że nie chciało mi się szerzej opisywać tego fenomenu, a dlatego, że wyczerpujące podejście do tematu wymagało by co najmniej książki. Nie twierdzę, że napisanie książki to zły pomysł, ale póki co skupmy się na krótszych artykułach. W dzisiejszym małe uzupełnienie pierwszego wpisu i nie, nie wyczerpie on tematu w 100%! Może uda nam się dobić do procent dziesięciu. Zapraszam więc do pubu. Znowu…
Wiecie już, że pub dla anglika to świętość, tradycja i dziedzictwo kulturowe. Jeśli nie wiecie, to znaczy, że nie czytaliście pierwszego artykułu na ten temat: www.ponglish.eu/w-angielskim-pubie/ i polecam jak najszybciej nadrobić zaległości. Puby te zajmują tak ważną pozycję w angielskiej mentalności, że niemal każdy z nich stanowi własność klientów. Oczywiście nie w sensie dosłownym, ale tak jest przez stałych bywalców traktowany. Zwłaszcza małe, lokalne puby w małych miejscowościach czy te wiejskie stanowią dobro wspólne. Klienci dbają o to miejsce jak mogą, zwłaszcza o jego bezpieczeństwo. Za dużo wypiliście i zaczęliście rozrabiać? Klienci delikatnie (mniej lub bardziej) zasugerują Wam, że czas do domów. Szanujcie wyposażenie i klientów jeśli nie chcecie spotkać się z dezaprobatą, czy zwyczajnie zostać wyproszeni. W bardziej konserwatywnych, małych społecznościach klienci potrafią skutecznie zablokować planowane zmiany w pubie, np. dotyczące wystroju czy godzin otwarcia. Znam sytuacje, gdy po wprowadzeniu zmian większość stałych klientów zaczęła bojkotować pub czym zmusiła właściciela wycofania nowości.
Strefy siedzenia w Pubie
W typowym angielskim pubie można usiąść przy stoliku, na ławie, na kanapie, fotelu i każdym innym sprzęcie do tego służącym a także przy samym barze. Wybierając tę opcję siadamy na wysokim barowym krześle, tradycyjnie drewnianym z niskim oparciem. Warto się zastanowić, czy na pewno akurat tam chcemy usiąść gdyż istnieje duże prawdopodobieństwo, że zostaniemy zagadani przez innego klienta. Tak to już jest – wybierając miejsce przy barze niejako oświadczamy, że jesteśmy otwarci na rozmowę. Jeśli chcemy odrobiny prywatności, musimy wybrać miejsce w głębi pubu. Działa to w dwie strony: jeśli czujecie się samotni, śmiało możecie stanąć czy usiąść przy blacie barowym i zagadać sąsiada. Najprawdopodobniej nie zdziwi go to ani nie urazi i pozwoli wciągnąć się w dyskusję. Z kilku poprzednich artykułów wiemy, jak zacząć, żeby nie wtopić. W skrócie: przywitać, zapytać o samopoczucie, zapewnić że mamy się świetnie, zagaić o pogodzie. A potem jakoś to już pójdzie.
Barman też człowiek.
Angielski barman to nie „bufetowa” z polskiej stołówki pracowniczej. W wielu miejscach barman to człowiek z doświadczeniem, często po szkołach, kursach czy nawet studiach. Zna się na swoim fachu i na napojach wszelakich. Jest w pubie po to, żeby nas obsłużyć, doradzić, porozmawiać czy nawet wysłuchać. W mniejszych pubach prawdopodobnym jest, że człowiek za barem jest jednocześnie właścicielem, lub kimś z jego rodziny. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby z nim porozmawiać, ale nie wolno nachalnie odciągać go od jego zajęć. Absolutnie nie wolno machać, czy kiwać na barmana zwłaszcza od stolika. Barman nie jest kelnerem i po piwo musimy pofatygować się sami. Odzywki typu „bo pójdę do konkurencji” dają jedynie taki efekt, że cwany klient pójdzie do tej konkurencji szybciej niż mu się wydaje. Barman zazwyczaj ma co robić i jeśli do nas nie podchodzi, to znaczy że jest zajęty obsługiwaniem wcześniejszych klientów. Cierpliwe oczekiwanie przyniesie ten efekt, że zostaniemy obsłużeni z uśmiechem.
Barman nalewając nam piwo nie będzie go żałował. To znaczy, że naleje do pełna (nie do jakiejś zaznaczonej na kuflu kreseczki” i bez piany. Bo Anglicy piany nie lubią, chyba że piją Portera czy Guinnesa charakteryzującego się gęstą, kremową pianką. Częstym widokiem jest przelanie piwa, w wyniku czego dostaniemy kufel mokry od tego złocistego napoju. Cóż, barman woli nalać za dużo, niż za mało. Podobnie, jeśli barman będzie nalewał wódkę, czy inny wyskokowy napój do kieliszków, będzie to robił zamaszyście i do pełna, często odrobinę przelewając. Z tego względu blat baru co chwilę jest mokry i często trzeba go wycierać. Bardzo podobna sytuację można spotkać i w amerykańskich barach a tradycja nalewania do pełna jest naprawdę bardzo długa. Teraz już wiecie, dlaczego we wszystkich westernach gdy scena ma miejsce w saloonie, barman wiecznie chodzi ze ścierką i wyciera blat 😉
W wielu typowych pubach (zwłaszcza tych małych) na próżno szukać wielkiego telewizora, na którym non stop wyświetlane są teledyski (swoją drogą zawsze fascynował mnie polski zwyczaj puszczania teledysków i wyciszania głosu w telewizorze a muzyka puszczana jest odrębnie. Nijak więc ścieżka dźwiękowa nie ma się do tego, co dzieje się na ekranie). W wielu pubach telewizor jest na stałe wyłączony, albo… go nie ma. Wieszany jest tylko na specjalne okazje, np. wspólne oglądanie meczu. Nie jest to oczywiście zasada i w wielu lokalach telewizor działa codziennie. Są np. puby które „specjalizują się” w sporcie i tam każdego dnia można obejrzeć jakiś mecz, czy inne zawody sportowe.
W dzisiejszych czasach puby powoli tracą na swoim dotychczasowym znaczeniu. Coraz więcej ich znika z map angielskich miast, a w miejsce tradycyjnych, małych i często rodzinnych lokali powstają duże, sieciowe puby. Różnią się one od tych tradycyjnych nie tylko metrażem (z reguły są znacznie większe) ale i wyborem piw (zdecydowanie jest w czym wybierać) i… klimatem. Niestety nigdy, żadna sieciówka nie dorówna kameralnym lokalom, czy mówimy o pubie, restauracji, czy hotelu. Na szczęście tradycja pubowa mimo że w odwrocie, wciąż ma się dobrze i w każdym miejscu w Anglii gdzieś „za rogiem” czeka mały, klimatyczny pub.
Dzięki za ciekawy artykuł. Mam pytanie, czy jest jakaś strona lub przewodnik po tradycyjnych pubach w których komercja nie zjadła jeszcze kameralnego klimatu. Szczególnie w Londynie.
Pozdrawiam
Cześć Marcin. Niestety nic mi nie wiadomo o tego typu przewodniku. Ale w myśl polskiego powiedzenia „koniec języka za przewodnika” najlepiej zwyczajnie popytać: w małych sklepach czy zwyczajnie przechodniów. Jedno co mogę doradzić, jeśli chcesz znaleźć prawdziwie brytykskie, nieskomercjalizowane puby, proponuję oddalić się od typowo turystycznych rejonów, gdzie na 100% wszystkie lokale prowadzone są z nakierowaniem na turystów.
Dzięki za odpowiedź. Trochę poszperałem w Internecie i znalazłem taką stronę:
http://www.likealocalguide.com/london Można tam znaleźć informacje o londyńskich atrakcjach, zapytać locals’ów o najlepsze miejsca w Londynie, co warto zobaczyć, gdzie znaleźć fajny Pub, dobrą restaurację, bar. Podobno w Camden i w okolicach stacji Holborn są fajne „secret bars”.