Wielkimi krokami zbliża się weekend – czas dwóch dni wolności dla wielu pracowników tak w Polsce jak i w UK. Któż z nas nie lubi przy okazji piątkowego, czy sobotniego wieczoru wyskoczyć do ulubionej „knajpy” gdzie w gronie znajomych można wypić kilka półlitrowych kufelków złocistego trunku, poplotkować i zwyczajnie się rozerwać. Brytyjczycy też to lubią jednak swoje puby traktują nieco inaczej niż my nasze nadwiślańskie bary.
PUB czyli public place
PUB (public place – publiczne miejsce) to jeden z symboli Wysp Brytyjskich. Serio. Pub dla Brytyjczyka często jest drugim domem. I nie chodzi tu o jakiś nadmierny alkoholizm wyspiarskiego społeczeństwa. O ile my przez dziesiątki lat PRL-u nauczyliśmy się pić czy imprezować głównie w domach, wszelkie uroczystości od urodzin po rocznicę ślubu celebrować przy suto zastawionym stole w dużym pokoju mieszkania z wielkiej płyty, tak Anglicy od setek lat swoje życie towarzyskie praktykują w pubach.
Anglicy, Szkoci czy Irlandczycy rzadko odwiedzają się w domach, te są enklawami, prywatnymi terytoriami rodzin, których większość znajomych nie narusza. Całe życie kulturalno – rozrywkowe przenosi się do pubu właśnie. To tam urządzane są urodziny, rocznice, stypy czy inne przyjęcia okolicznościowe. To tam umawiają się panowie na szybkie piwko po pracy, a panie na szklaneczkę ginu z tonikiem, czy lampkę wina. To tam wreszcie spędza się przerwę na obiad (lunch time) racząc się ciepłym tradycyjnym angielskim jedzeniem.
Angielski pub to tradycja i to wielowiekowa. Już pod koniec XIV w. król Ryszard II zarządził, żeby nad każdym pubem wisiał szyld. A zrobił to po długich latach istnienia tych przybytków. Jak wiadomo, w średniowieczu mało który przeciętny mieszkaniec europy potrafił czytać, stąd też szyldy zawierały obrazek nawiązujący do nazwy pubu, a te były dobierane tak, by łatwo je było zobrazować. Ta tradycja pozostała do dziś i nad większością pubów wisi szyld z obrazkiem.
Wnętrze angielskiego pubu
Klimat angielskiego, czy brytyjskiego pubu jest niepowtarzalny i jego stylizacja najczęściej nawiązuje do czasów wiktoriańskich, kiedy to na wyspach pubowy interes kwitł jak nigdy. Większość pubów wygląda na bardzo stare nawet jeśli powstały dziesięć lat temu. Nie brakuje także faktycznie starych pubów, które potrafią sobie liczyć kilkaset lat. Najwięcej takich miejsc znajdziemy w centrach dużych i mniejszych miast a także na wsiach. Tak, to nie żart! Każda szanująca się angielska wieś (village) ma swój pub z którym często wiąże się wieloletnia tradycja. Znam miejsca, gdzie nie znajdziecie ani sklepu, ani poczty, ani nawet kościoła, ale pub jak najbardziej. W większości takich miejsc zamiast rzędów identycznych eleganckich stolików znajdziemy niejednokrotnie stare i wysłużone sofy, fotele, proste drewniane stoły, krzesła, duże ławy i oczywiście wysokie krzesła barowe.
W wielu pubach znajdują się dodatkowe sale, w których możemy spokojnie zjeść, porozmawiać z przyjaciółmi, czy też zorganizować zamknięte przyjęcie.
Jak już wcześniej wspomniałem, pub to nie tylko bar serwujący alkohol. W pubie kwitnie życie towarzyskie i rozrywkowe. W niemal każdym pubie znajdziecie tablicę do darta, w wielu stół do snookera, a w kącie „game box” czyli pudełko wypełnione barowymi grami towarzyskimi: kości, jenga, karty itp. Zamiast na plotkach możemy miło spędzić czas grając w jedną z gier przy kominku – świetna opcja na długie jesienne, czy zimowe wieczory.
Niemal każdy pub ma tzw. beer garden czyli po naszemu ogródek piwny – miejsce, gdzie przy ładnej pogodzie możemy wypić piwko na świeżym powietrzu, a palacze mogą oddać się przyjemności puszczania dymka. Ogródki piwne w przypadku prowincjonalnych pubów to często całe „tereny zielone” wielkości małego boiska. W sezonie letnim odbywają się tam wielkie grille, imprezy plenerowe, czy sportowe. Szczególnie wiejskie puby to swoiste centra kulturowe (coś jak polska wiejska remiza).
Co się dzieje w angielskim pubie?
W pubach często „coś” się dzieje. W każdy weekend w jednym z okolicznych pubów znajdziemy jakiś koncert. Nie są to duże imprezy, często jest to tylko wokalista z gitarą, czy dwu – trzyosobowy zespół. Atmosfera jaka panuje podczas takich koncertów jest przyjacielska, wręcz rodzinna i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w przerwie występu wypić piwo z wokalistą, czy basistą. Poza koncertami często spotkać można karaoke, imprezy taneczne czy bale przebierańców (tak, na wyspach bardzo lubią się przebierać). Bardzo popularne są tzw. „games night” czyli wieczór gier. Na stołach porozkładane są gry towarzyskie, w jednym kącie panowie grają w pokera o piwo, a w drugim dwie ekipy rywalizują o kolejkę ulubionego trunku grając w darta. Puby dbają także o intelekt klientów organizując „quiz night” czyli najczęściej drużynową rywalizację polegającą na odpowiadaniu na pytania z wielu dziedzin, od historii, przez sport po kulturę.
Wszystkie powyższe wydarzenia łączą się oczywiście z piciem ulubionych napoi wyskokowych (albo i zwykłego soku) oraz spożywaniem typowych dla pubów posiłków. W większości pubów nie znajdziemy wyszukanych, wykwintnych dań. Są to raczej proste tradycyjne dania, jak hamburger, kiełbaski z frytkami, czy placek z wołowiną (beef pie). Nie spodziewajcie się także wielkiego menu jak w restauracjach. Często menu to kilka pozycji lub jedna, dwie opcje pełnego posiłku na lunch. Jedzenie w pubie jest dodatkiem, ważnym i nieodzownym, ale dodatkiem. Porcje są syte i wystarczające, ale po większy wybór należy wybrać się do restauracji.
Co można wypić w angielskim pubie?
Centrum pubu i jego istotą jest bar serwujący napoje, głównie alkoholowe. Najpopularniejsze jest oczywiście piwo. I tutaj zaczynają się schody, gdyż wybór może niezaznajomionego z piwiarskimi obyczajami przyprawić o zawrót głowy. Jakie piwo możemy wypić w angielskim bubie? Oczywiście Lagera – piwo nam znane, jasne, gazowane. Zimne piwo dolnej fermentacji. W Polsce w 90% przypadków pijamy właśnie lagery. Ale co poza tym? Możemy wypić bittera – ciemniejsze od lagera, brązowe gorzkie i niegazowane piwo górnej fermentacji z rodziny piw ale. Możemy uraczyć się innym typowym dla wysp piwem typu ale jak łagodnym w smaku „mild ale” czy naprawdę gorzkim „pale ale”. Wszystko to są piwa górnej fermentacji (czyli warzone w wyższej temperaturze). W fermentacji każdego ale udział biorą drożdże. Ale cechuje się dużo bogatszym od lagera smakiem, w zależności od gatunku możemy wyczuć różne „nuty smakowe” trochę jak w winie. Piwa te serwowane są cieplejsze niż zimne, zmrożone niemal lagery jakie pijamy w Polsce. Jeśli powyższe piwa nam nie podchodzą, możemy spróbować ciemnego pottera, lub shota – gęste, gorzkie piwa z kremową i równie gęstą pianką.
Żeby opcji wyboru było więcej, możemy spróbować jednej z popularnych opcji mieszania piwa. Piwo „z topem” to nic innego jak piwo do którego dolewa się odrobiny lemoniady, rzadziej coli. Druga opcja to shandy czyli piwo i lemoniada (lub cola) w proporcjach mniej więcej pół na pół.
Jeśli nie mamy ochoty na piwo, możemy wybierać spośród kolejnych dwóch rodzai alkoholu. Brytyjczycy wyróżniają trzy podstawowe rodzaje trunków procentowych: piwa, wina i tzw. „spirits” czyli po prostu mocny alkohol. Lampka wina najczęściej wybierana jest przez panie. Zresztą nie stronią one i od mocniejszych trunków, najczęściej w połączeniu z sokiem czy napojem gazowanym. Jednymi z najpopularniejszych są wspomniany wcześniej gin z tonikiem, czy z lemoniadą. Dużo rzadziej można spotkać anglika pijącego wódkę, czy inny mocny napój na kieliszki (shots).
O ile lagery nalewane są w podobny sposób jak w Polsce, gdzie barman odkręca kranik z którego leci złocisty płyn, o tyle piwa typu ale nalewane są za pomocą ręcznej pompy! Barman czasami kilka razy ze sporą siłą musi pompować, żeby napełnić nasz kufel. Praca barmana w UK wiąże się z wyrabianiem bicepsów 🙂
Poza powyższymi oczywiście o każdej porze możemy liczyć na gorącą kawę czy herbatę, ale to oczywisty dla wszystkich standard.
Kultura picia w pubie
Jeśli nie mamy pojęcia które piwo wybrać i boimy się, że może nam nie posmakować, zawsze możemy poprosić o próbkę. Tak! W każdym brytyjskim pubie na naszą prośbę barman naleje nam kilka łyków wybranego przez nas piwa do małej szklanki. Jeśli nam smakuje, możemy zamówić, jeśli nie, spróbujmy inne. Takie próby są bezpłatne. Przez wiele lat w pubach alkohol można było serwować do godziny 23 (11pm) i mimo, że obecnie każdy pubn może wystąpić o przedłużenie tego czasu, wiele z nich tego nie robi. Dlatego nie ma się co dziwić, że przed godziną 23 barman zawoła „Last orders, gentlemen!” co oznacza że jest to ostatni moment na zamówienie ostatniego drinka, a niedługo później usłyszymy „Time” co oznacza po prostu, że należy już dopić i grzecznie wyjść, gdzyż pub zostanie za chwilę zamknięty.
Zamawiając piwo zapomnijmy o polskich dużych i małych piwkach. W pubach serwuje się piwo w kuflach pint (1 pint to niecałe 0.6l) lub half pint (czyli pół piwa). Podobna miara dotyczy napoi z dystrybutora (lemoniada, cola czy woda sodowa) standardowo serwowana jest w szklance half pint, ale możemy zamówić podwójną, czyli pint.
Drinki z zasady zamawiamy przy barze, jedzenie najczęściej także, jednak zazwyczaj zostanie nam ono podane później do stolika. Napiwki nie są specjalnie rozpowszechnione w Anglii. Dajemy je w sytuacjach, gdy jesteśmy obsługiwani przy stoliku i wtedy zwyczajowo należy zostawić 10% wartości zamówienia. Nigdy nie machajmy na barmana, czy kelnera, nie krzyczmy, nie strzelajmy palcami – takie zachowania są bardzo źle widziane. Grzecznie czekajmy na swoją kolej, barman na pewno nas widzi, ale respektuje kolejkę. Z barmanem zawsze możemy sobie porozmawiać, dla nich to normalne i naturalne. Jednak szanujmy jego pracę i nie zawracajmy mu głowy gdy jest bardzo zajęty. W pubach nawiązują się znajomości i zupełnie naturalne jest, że siedzący blisko nas klient zacznie z nami rozmawiać, oczywiście najpierw się przedstawiając. Wysoce prawdopodobne jest, że pierwszym tematem rozmowy będzie pogoda, ale to już omawialiśmy.
Troszkę inaczej (ale tylko troszkę) ma się sprawa z jakże popularnymi w Polsce irlandzkimi pubami, ale o tym w innym artykule.
Zdjęcia przedstawiają wnętrze pubu The Cross Inn, Staplecross, East Sussex i pochodzą ze strony www.thecrossinn.com
Tu z kolei mogę się pochwalić pobytem w najmniejszym angielskim pubie The Nutshell, który znajduje się w centrum Bury St Edmunds i jest wielkości połowy mojej kuchni, która sama w sobie nie mieści za wiele.. I tam ciężko wcisnąć więcej niż 10 osób stojących na baczność, ale obsługa i klimat są niezapomniane!
Angielskie puby serwują również mój ukochany cider i tu znowu polecam osobny artykuł o tym napoju bogów który w Polsce dopiero zyskuje popularność 😉
Last round jest często (właściwie we wszystkich pubach, które odwiedziłam) obwieszczana biciem w dzwon, co na pewno ma swoje korzenie wiele lat temu i wierzę, że wiąże się z tym jakąś fantastyczną anegdota, której ja niestety nie znam ;). Ale to fakt, po godzinie 11 ciężko o alkohol w większości pubów nawet w weekend.
Muszę od siebie dodać tez ze puby to wspaniały wynalazek i miejsce spotkań jakiego ze świeca szukać w Polsce. Warto odwiedzać małe, lokalne, które swoim klimatem zarazaja i zachęcają do powrotu w wolnej chwili!
Angielskie puby są nie do podrobienia! Co prawda w najmniejszym nie byłem, ale mam bardzo blisko do… hmm nie wiem jak go opisać… do walącej się chaty? Bardzo stary, jeszcze bardziej krzywy drewniany budynek który nie zawalił się chyba tylko dlatego, że jest wciśnięty pomiędzy dwa murowane budynki. Na oko jest wysokości ok 3 metrów (może trzy i pół) i składa się z parteru i dwóch pięter! Drzwi do niego są takiej wysokości, że ja (180cm) muszę się zgiąć w pół żeby tam wejść.
Artykuł o „sajderze” się pisze, celowo o nim nie wspominałem.
Z gongiem się nie spotkałem, ale rzadko bywam w pubach do późna, ten w którym bywam wieczorami gongu nie posiada. Ale może to wyjątek potwierdzający regułę.
Ahh te angielskie puby! W życiu nie zapomnę lokalnego „pubu” w Culford, który był wygospodarowany z salonu jednego z domów we wsi. Planując wizytę trzeba było zadzwonić do przemiłych panów i zapowiedzieć wizytę – tylko wtedy otwierali. Nie można też było siedzieć za długo, bo żony panów bardzo się denerwowały! No i niestety w tym pubie zamówienie czegokolwiek poza piwem graniczyło z cudem.. Wybór był dość ubogi, ale jaki klimat! 😉
Na sajder czekam niecierpliwie, bo przyznam że poza tym, że smak uwielbiam to niewiele o nim wiem. A jest jednak dość popularnym napojem w UK (ahh te półki w Tesco z tak dużym wyborem rodzajów, cen i smaków, że w Polsce można o tym tylko pomarzyć…)